Przeglądając stronę Lancome, dowiedziałem się, że jeden z (wielu) flankerów La Nuit Tresor, Musc Diamant, jest w trakcie wycofywania.
Oczywiście, zgodnie z prawem Murphy’ego, jest to jeden z moich ulubionych, co jest właściwie słabą pochwałą, ponieważ zdecydowanie nie lubię oryginalnego zapachu i kilku innych flankerów, których do tej pory obwąchałem. Pobiegłam więc do mojej starej próbki, aby poddać ją ponownej ocenie i pełnej recenzji.
Oto moje wrażenie na temat La Nuit Tresor Musc Diamant, tuż przed tym, jak powiemy au revoir… Mylę, że to dość prosty zapach, złożony z dwóch głównych akordów. Gęste białe piżmo, które dominuje, więc nazwa wybrana jest trafnie; i nuta owocowa, przypominająca klasyczny La Nuit Tresor Lancome. Te dwa akordy odsłaniają jeszcze kilka aspektów i wydają się powoli zmieniać ostrość, gdy zapach wysycha.
Piżmo wchodzi jako pierwsze i jest to moja ulubiona część kompozycji. Pachnie rześko i jasno z dodatkiem frezji i liści fiołka, potem puszyście i sucho, nie wpadając w pełną kaszmirową chrypliwość. Ma też bardzo słodki, ale przyjemny wydźwięk „spalonego cukru”, przypominający mi Prada Candy Kiss – choć odrobinę mniej wyrafinowany, przywołujący raczej watę cukrową niż karmel.
Dalej wychodzi druga warstwa zapachu. Truskawka La Nuit Tresor w odcieniu róży i wanilii nawiązuje do (również w odcieniu róży i wanilii) maliny, aby stworzyć podobny soczysty, błyszczący dżem. Akord pachnie subtelniej niż w oryginalnej kompozycji, dzięki czemu nigdy nie przytłacza całości, ale nadal wydaje się kolidować z piżmem, a nie je uzupełniać. Nie wspominając o tym, że dodaje słodyczy, niemal przesadzając z ilością. I chociaż ten owocowy akcent przywołuje oryginalny filar, żałuję, że go tam nie ma.
Lancome La Nuit Tresor Musc Diamant został opracowany przez perfumiarzy Amandine Clerc-Marie, Honorine Blanc i Christophe Raynaud w szczególny sposób, kojarzący mi się z przypaloną watą cukrową, delikatnymi, bladymi kwiatami i czystym, suchym praniem. Wydaje mi się podobny do Dolce & Gabbana Pour Femme; Prada Candy Kiss i oczywiście do swojego pierwowzoru. Do noszenia będzie dobry od jesieni do wiosny.
Pomimo nawiązania do filaru z jagodowym odcieniem, Musc Diamant ma swój własny charakter i wyróżnia się (w dobry sposób!) w składem na tle całej linii; więc jeśli (tak jak ja) nie lubisz oryginału, nadal możesz polubić tę odmianę. Miękki, puszysty, czysty i słodki, zapach jest lekko syntetyczny, ale przyjemny. Ładny, nieszkodliwy, łatwy do polubienia szczególnie dla fanów gourmandu. Uważam to za całkiem urocze. Chciałabym tylko, aby nuta malinowa była bardziej harmonijna z resztą aromatu.
Choć wolę inne perfumy o podobnym profilu zapachowym, nadal lubię tę wersję Lancome La Nuit Tresor i szkoda, że nie są już produkowana. Łatwo sobie wyobrazić wiele ludzi kochających ten zapach i denerwujących się, że nie mogą go odkupić. Ja gorąco się z nimi żegnam, mając jedynie nadzieję, że kolejne flankery będą pachnieć tak ładnie jak ten mały diament…