Opowieść o Le Parfum de Therese wydanych w 2000 roku jest dość fascynująca. Legendarny Edmond Roudnitska skomponował perfumy samodzielnie i pierwotnie zaoferował je Diorowi w latach 50. Niestety odrzucono go, ponieważ zbyt różnił się od obecnych koncepcji rynkowych. Następnie perfumiarz kontynuował pracę nad tym zapachem do lat 60., kiedy został przedstawiony Guyowi LaRoche do wydania jako Fidżi w 1966 roku. Dyrektor kreatywny Guy Laroche uznał, że aromat jest również zbyt futurystyczny i nie pasuje do wyspiarskiego motywu zapachu. Wybrano więc pomysł przedstawiony przez Josephine Catapano (późniejszą pracę dla Estee Lauder). Odtąd kompozycja, która później została nazwana Le Parfum de Therese, miała być używana wyłącznie przez żonę Edmonda (tak zgadliście), Therese Roudnitska.
To ona wydała formułę w ręce Frederica Malle, aby wprowadzić na rynek perfumy w jego wówczas nowych Editions de Parfums Frederic Malle, i tak oto jesteśmy. Wąchanie Le Parfum de Therese jest teraz jak wąchanie tego, co mogło być, wiedząc, że oferowano to nie jednemu, ale dwóm domom i odrzucono je w obu przypadkach, ponieważ były zbyt różne. Jako członek kolekcji Editions de Parfums, są to jedyne perfumy, których istnienie poprzedza kolekcję i nie zostały stworzone specjalnie dla kolekcji lub przy bezpośrednim zaangażowaniu Malle. Frederic jest jedynie kuratorem tego dzieła, choć trzeba przyznać, że czerpie też korzyści z fanów tęskniących za kawałkiem dawnego nieoczywiatego Roudnitski. Można zobaczyć aspekty tego słynnego zapachu kanibalizowane przez perfumiarza na potrzeby wydania na rynek, z zwłaszcza jaśminowy hedione użyty później w Dior Eau Sauvage (1966) i molekuły calone. Ta wodna molekuła ma aromat przypominający melona, który był nadużywany przez perfumiarzy w latach 90-tych, ale szeroko stosowany przez Roudnitsk’ę już w latach 50-tych w Le Parfum de Therese. W rzeczywistości przerobił większość góry i serca tych perfum na rynek męski Mario Valentino w Ocean Rain, co miało być jego ostateczną kompozycją.
Calone i hedione otwierają Le Parfum de Therese, pachnące prawie jak mieszanka Ocean Rain i Sauvage, bez zielonych aspektów tego ostatniego i z dodatkiem pieprzu. Trochę słodyczy mandarynki przechodzi do fiołka i róży z nowatorskim akordem śliwki, który stworzył dla Diora. Stamtąd suchość staje się znacznie bardziej poprawna dla epoki dzięki skórze z mchu dębowego, wetiweru, cedru i izobutylochinolinowej skóry w typowy dla tamtych czas sposób szyprowy. To piękne okno na alternatywną rzeczywistość, w której nowoczesne aromaty chemiczne łączą się z tradycyjnymi zasadami i niekonwencjonalnym myśleniem. Ale dla hardkorowych purystów vintage, Le Parfum de Therese nie wystarczy, co jest ironiczne, ponieważ nie jest nowy projekt, wyprzedzający swoje czasy zaledwie o kilkadziesiąt lat. W kompozycji jest stosunkowo lekki, biorąc pod uwagę jej składniki, ale długotrwały i wystarczająco uniseksowy przez przypadek ze względu na świeży owocowy wierzch, kwiatowe serce i drzewną bazę, że każdy, kto ma otwarty umysł, może to zrobić. Niektórzy mogą nazwać to ostateczną kwintesencją Roudnitska, którą ukrywał przed nami wszystkimi. Jednak ja nie widzę tego w ten sposób, ponieważ brakuje mu również jego upodobania do zmysłowych, mięsistych, męskich akordów zwierzęcych.
To był i nadal jest głównie eksperyment przesuwania granic twórczych, i był/jest dość ekstremalny, nawet w porównaniu z niektórymi jego innymi, odległymi pracami (z których większość została przerwana), a zatem nigdy tak naprawdę nie miał własnego domu perfum. Christian Dior pozwalał mu mniej więcej ujść na sucho w tej złotej erze, a tak się stało, ponieważ poza tym Roudnitska wciąż był zobowiązany do zarabiania pieniędzy, bez względu na to, jak lekceważył wszystko, co mógł się wydawać. W rękach Malle istnieje tak, jak prawdopodobnie powinien być w latach 50. lub 60: jako ograniczone perfumy niszowe z ceną, która oddziela poważnych od zwykłych fanów. Musisz przetestować, a następnie zaoszczędzić i zwrócić uwagę na wizytę w sklepie Malle, aby kupić te perfumy. A ktoś, kto prawdopodobnie będzie je cenił powinien wiedzieć, jak wyjątkowe były dla niego, jego żony i fanów jego spuścizny artystycznej. Nie powiem, że esencja jest szczególnie warta tego ze względu na cenę i pod względem wydajności. Stylistycznie jest to dziwny kawałek retro futuryzmu, który zawiera elementy popularne zarówno w latach 50., jak i 90., ale ponieważ jesteśmy odsunięci od tych ostatnich o dekady, może po prostu czuć się przestarzały teraz dla niektórych osób. Niezależnie od tego, czy posiadanie tego świeżego, owocowego, kwiatowego, aromatycznego punkcika w historii jest warte swojej luksusowej ceny, zależy od Ciebie, ale nadal sugeruję powąchanie, choćby dla samego doświadczenia, ponieważ na świecie naprawdę niewiele jest podobnych, co odnosi się również do wielu perfum Roudnitski.